a w końcu człowiek był tak otumaniony, jak mawiała niania, że już zupełnie tracił głowę. <br>Pan Kirstein, mały, grubawy, przyjazny pan, tańcował zwinnie między tymi wszystkimi wspaniałościami i z wielką cierpliwością pomagał nam w naszej dziecięcej bezradności. W końcu sprawunki były gotowe, a my miałyśmy poczucie, że nabyłyśmy prawdziwe skarby. Przy czym były to rzeczy, które kosztowały 2 1/2 , 3, 4, 5, co najwyżej 7 1/2 groszy. To, co kupiła cioteczka, odebrał małym wózkiem posłaniec pocztowy, ale nasze sprawunki sami zabraliśmy ze sobą, były zbyt cenne, żeby powierzyć je Augustowi Schwarzowi. <br>Mimo wszystko byłyśmy szczęśliwe, że było już po zakupach i