Typ tekstu: Książka
Autor: Orłoś Kazimierz
Tytuł: Niebieski szklarz
Rok: 1996
nie on. Nie on.
Patrzyłem na morze. I chyba wtedy jar, sosny -
wszystko rozmazało się w oczach. Wstałem i wspiąłem się po pniu.
Położyłem się i przytuliłem policzek do kory. Kiedy zacisnąłem powieki,
zobaczyłem dół - białe kolana pani Janeczki, jej rękę na karku
mężczyzny. Fioletowe paznokcie. Niebieską kotwicę.
Opuściłem nogi. Przyciskałem policzek do pnia mocniej i mocniej -
widziałem łokieć pani Janeczki, jej stopy na piasku, szyję z nabrzmiałą
żyłką. Wydało mi się, że po pniu brzozy ścieka ciepła kropla.
Otworzyłem oczy i zobaczyłem morze.


W niedzielę chodziliśmy z mamą do kościoła. Najczęściej drogą przez
wieś i centrum osady, mijając sklepy, gospodę
nie on. Nie on.<br> Patrzyłem na morze. I chyba wtedy jar, sosny -<br>wszystko rozmazało się w oczach. Wstałem i wspiąłem się po pniu.<br>Położyłem się i przytuliłem policzek do kory. Kiedy zacisnąłem powieki,<br>zobaczyłem dół - białe kolana pani Janeczki, jej rękę na karku<br>mężczyzny. Fioletowe paznokcie. Niebieską kotwicę.<br> Opuściłem nogi. Przyciskałem policzek do pnia mocniej i mocniej -<br>widziałem łokieć pani Janeczki, jej stopy na piasku, szyję z nabrzmiałą<br>żyłką. Wydało mi się, że po pniu brzozy ścieka ciepła kropla.<br>Otworzyłem oczy i zobaczyłem morze.<br><br><br> W niedzielę chodziliśmy z mamą do kościoła. Najczęściej drogą przez<br>wieś i centrum osady, mijając sklepy, gospodę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego