sen. Próbowałem się dowiadywać, ale nadaremno, nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Nie wiedzieć czemu. Szczęściem, jeśli ze mną gadać nie chcieli, robili to przy mnie, moją obecnością mało się krępując. Z jednych plotek wynikało, że zabrano was do Świdnicy, z innych, że do Wrocławia. Wówczas napatoczył się pan Tybald Raabe, znajomy z Kromolina. Trochę potrwało, nim zdołaliśmy się dogadać, z początku brał mnie, ha, za upośledzonego umysłowo. Półgłówka, znaczy. <br>- Dalibyście pokój, panie Samsonie - rzekł z lekkim wyrzutem goliard. - Już tę kwestię dyskutowaliśmy, po co wracać. A że wyglądacie, z przeproszeniem, jak...<br>- Wszyscy wiemy - przerwał zimno skracający obok puśliska Szarlej - jak