serca, już przepadło! I kiedy tobie niedobrze zrobiło się, byłbym krew całą oddał za ciebie. Ale ty... <page nr=177> <br>Wstał, zgroza rozszerzyła mu oczy. <br>- Ty... uśmiechnęłaś się do mnie tak, jak gdybyś mojej nienawiści sprzyjała! <br>Wzniósł ręce do góry, opuścił... Zgarbiony, odszedł do okna. Po drodze jeszcze szepnął: <br>- Wiele zrozumiałem dziś rano. <br>Róża płakała. Rude październikowe słońce spływało coraz niżej po dachach, szyby trzeciego piętra naprzeciwko lśniły jak latarnie, dzień posuwał się ku końcowi z patosem, który dostrzegały tylko gołębie. Przejęte, podniecone, tłoczyły się na gzymsie kamienicy, gruchały i patrzyły w zachód pytającym wzrokiem. Adam utarł nos. Róża zbliżyła się, dotknęła jego ramienia