i głęboki głos, który dobiegł od strony ukrytej między stallami wnęki, pobrzmiewał - trudno było oprzeć się takiemu wrażeniu - powagą i dostojeństwem. Ale prawdopodobnie było to jedynie echo, pogłos baldachimu sklepienia, kołaczący się wśród kamiennych ścian. Reynevan podszedł bliżej. <br>Nad roztaczającym nikłą woń kadzidła i pokostu konfesjonałem górował wizerunek świętej Anny Samotrzeciej, z Marią na jednym, a Jezusem na drugim kolanie. Reynevan obraz widział, był bowiem oświetlony kagankiem. Oświetlając obraz, kaganek pogrążał okolicę w tym mroczniejszym mroku, toteż mężczyznę, który siedział wewnątrz konfesjonału, Reynevan widział jedynie w zarysach.<br>- Tobie tedy - powiedział mężczyzna, budząc kolejne echa - przyjdzie mi dziękować za szansę odzyskania swobody