nie znałem, i pokonywaliśmy niespiesznie tę drogę z Suezu do Port Saidu, a gdy odrywaliśmy wzrok od krajobrazu przesuwającego się przed nami jak ruchome obrazy w fotoplastykonie, wspominaliśmy inne, te dawne i te sprzed kilku zaledwie dni:<br>widok na Jerozolimę z Góry Oliwnej i ogrodów Getsemani ponad doliną Cedronu, i Stare Miasto, i zbliżenie ręki i czoła do Ściany Płaczu, gdzie mieliśmy - przyrzekaliśmy to sobie, powtarzając: "za rok w Jerozolimie!" - w skupieniu stać wraz z Kubą, ale on wybrał inną drogę, odmienny szlak wiodący nie wiadomo dokąd,<br>i kairską kawiarnię, gdzie wieczorami przy dźwięku fletów, cytr, bębenków i cymbałów dziewczyny w przejrzystych