Typ tekstu: Książka
Autor: Kofta Krystyna
Tytuł: Wióry
Rok: 1996
kiedyś popielniczka, stała u męża
w przymierzalni, po co ma leżeć, chciałam porąbać
do spalenia, ale dziewucha tak płakała, że
to chce, to niech ma, sobie umyje i niech się bawi.

- Zrobiło się późno - mówi po wyjściu
z piwnicy, patrząc na słońce, matka Szprychy.

- No to do widzenia.

- Do.

Matka Szprychy przez klatkę schodową wchodzi na
podwórko. W jednej ręce trzyma wiadro, jakby
nic nie ważyło, mimo że wielkie bryły węgla
wystają sporą piramidą ponad cynowy pierścień,
drugą przyciska do boku płaską sylwetę, idzie
wyprostowana, silna, niebieskimi oczami
szukając jasnych włosów córki.

Pająk już ćwiczy łapanie piłki na kampę, dzień dobry
kiedyś popielniczka, stała u męża <br>w przymierzalni, po co ma leżeć, chciałam porąbać <br>do spalenia, ale dziewucha tak płakała, że <br>to chce, to niech ma, sobie umyje i niech się bawi.<br><br>- Zrobiło się późno - mówi po wyjściu <br>z piwnicy, patrząc na słońce, matka Szprychy.<br><br>- No to do widzenia.<br><br>- Do.<br><br>Matka Szprychy przez klatkę schodową wchodzi na <br>podwórko. W jednej ręce trzyma wiadro, jakby <br>nic nie ważyło, mimo że wielkie bryły węgla <br>wystają sporą piramidą ponad cynowy pierścień, <br>drugą przyciska do boku płaską sylwetę, idzie <br>wyprostowana, silna, niebieskimi oczami <br>szukając jasnych włosów córki.<br><br>Pająk już ćwiczy łapanie piłki na kampę, dzień dobry
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego