Typ tekstu: Książka
Autor: Nienacki Zbigniew
Tytuł: Księga strachów
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1967
odwiedziny?
Zamarłem i głębiej wcisnąłem się w listowie. Zgasło światło na podworcu. Usłyszałem zbliżające się kroki, tajemniczy osobnik przeszedł pod łukiem bramy i skierował się na ścieżkę. Gdy mijał mnie, oddalony zaledwie o trzy kroki, zobaczyłem czarny, nieprzemakalny płaszcz z kapturem. Twarz pozostawała niewidoczna, zresztą mrok nie pozwoliłby rozpoznać rysów.
Tajemniczy osobnik szedł dość szybko, wkrótce znalazł się za trzecim zakrętem ścieżki. Wtedy ostrożnie opuściłem krzaki i zacząłem skradać się za nim .
"Dokąd on idzie? Czyżby do pałacu?" zastanawiałem się.
Już wszedł w alejkę parkową, słyszałem wyraźnie zgrzyt żwiru pod jego butami.
Deszcz i ciemność okazały się teraz moimi sprzymierzeńcami. Szmer
odwiedziny?<br>Zamarłem i głębiej wcisnąłem się w listowie. Zgasło światło na podworcu. Usłyszałem zbliżające się kroki, tajemniczy osobnik przeszedł pod łukiem bramy i skierował się na ścieżkę. Gdy mijał mnie, oddalony zaledwie o trzy kroki, zobaczyłem czarny, nieprzemakalny płaszcz z kapturem. Twarz pozostawała niewidoczna, zresztą mrok nie pozwoliłby rozpoznać rysów.<br>Tajemniczy osobnik szedł dość szybko, wkrótce znalazł się za trzecim zakrętem ścieżki. Wtedy ostrożnie opuściłem krzaki i zacząłem skradać się za nim &lt;page nr=55&gt;.<br> "Dokąd on idzie? Czyżby do pałacu?" zastanawiałem się.<br>Już wszedł w alejkę parkową, słyszałem wyraźnie zgrzyt żwiru pod jego butami.<br>Deszcz i ciemność okazały się teraz moimi sprzymierzeńcami. Szmer
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego