Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
dziury w parkanie, spadły pierwsze ciężkie krople deszczu. W ostatniej chwili zdążyliśmy uciec przed ulewą. Niebo przeszył złoty zygzak i z hukiem przetoczył się pierwszy grzmot...

24. POLINA I KAZIMIERA

Tekla przybiegła po mnie późnym wieczorem, gdy już deszcz ustał. Szliśmy po kałużach i błocie przez ulicę tonącą w mroku. W oddali migotała samotna latarnia.

- Nasza pani i pan Jurczenko pojechali przewodzić Annę Stiepanownę na stancję - mówiła Tekla podnieconym głosem. - Oj, Adasieczka, co to było! Pani Kawrygina płakała... Krysia płakała... Istna Sodoma i Gomara. Doktora Rybińskiego trzeba było wołać, bo u Anny Stiepanowny zrobił się histeryczny przypadek. Całe ręce sobie pogryzła, biedaczka
dziury w parkanie, spadły pierwsze ciężkie krople deszczu. W ostatniej chwili zdążyliśmy uciec przed ulewą. Niebo przeszył złoty zygzak i z hukiem przetoczył się pierwszy grzmot...<br><br>&lt;tit&gt; 24. POLINA I KAZIMIERA&lt;/&gt;<br><br>Tekla przybiegła po mnie późnym wieczorem, gdy już deszcz ustał. Szliśmy po kałużach i błocie przez ulicę tonącą w mroku. W oddali migotała samotna latarnia.<br><br>- Nasza pani i pan Jurczenko pojechali przewodzić Annę Stiepanownę na stancję - mówiła Tekla podnieconym głosem. - Oj, Adasieczka, co to było! Pani Kawrygina płakała... Krysia płakała... Istna Sodoma i Gomara. Doktora Rybińskiego trzeba było wołać, bo u Anny Stiepanowny zrobił się histeryczny przypadek. Całe ręce sobie pogryzła, biedaczka
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego