bezrobotny od września, nadal żył z Felą przykładnie na wiarę, i Gawlikowski, ratujący się teraz ptactwem drewnianym na Starym Rynku. Ptaszki strugał nadzwyczaj zmyślnie, z ołowianym jajkiem w środku, dlatego ciągle się kiwały postukując dziobkami jak żywe.<br>W rodzinie wszyscy pomaleńku zmierzali do celu: ojciec miał pół grobu na własność, Walek - przyrzeczony awans, na maszynistę z chwilą uruchomienia czwartej maszyny, Kachna po kursach handlowych dostała się wreszcie na praktykę do Koneckiego - tylko Weronka nadal biła się w matni posług i obowiązków domowych.<br>Wszystko wyglądało na pozór tak samo, a jednak Szczęsny inaczej to widział teraz, odczuwał inaczej, jak gdyby wrócił z