Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kuchnia
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1998
nie bebsztyk - dziwił się pan Walery.
Musiał Wiech jednak przyznać, że londyńskie sklepy aż pękają od towaru. Drób, ryby, homary, mięso w stu gatonkach. Kupcy aż sie proszą o to, żeby kupować. A tu, patrz pan, u nasz po głupie mandarynki ogonek trzy razy naobkoło Delikatesów zakręcony, szczupaki będą na Wielkanoc, karpia, drania, chcesz pan kupić, o czwartej rano musisz pan stanąć w kolejce, o wiele, ma sie rozumieć, dystrybucja nie nawali. Żyć nie umierać w tem Londynie. A mimo to wracał do Warszawy i do warszawiaków, których kochał i podziwiał. I nie wiadomo, za co najbardziej. Może za cwaniactwo warszawskich
nie &lt;orig&gt;bebsztyk&lt;/&gt; - dziwił się pan Walery.<br>Musiał Wiech jednak przyznać, że londyńskie sklepy aż pękają od towaru. Drób, ryby, homary, mięso w stu &lt;orig&gt;gatonkach&lt;/&gt;. Kupcy aż &lt;orig&gt;sie&lt;/&gt; proszą o to, żeby kupować. A tu, patrz pan, u nasz po głupie mandarynki ogonek trzy razy &lt;orig&gt;naobkoło&lt;/&gt; Delikatesów zakręcony, szczupaki będą na Wielkanoc, karpia, drania, chcesz pan kupić, o czwartej rano musisz pan stanąć w kolejce, o wiele, ma &lt;orig&gt;sie&lt;/&gt; rozumieć, dystrybucja nie nawali. Żyć nie umierać w &lt;orig&gt;tem&lt;/&gt; Londynie. A mimo to wracał do Warszawy i do warszawiaków, których kochał i podziwiał. I nie wiadomo, za co najbardziej. Może za cwaniactwo warszawskich
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego