Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 3
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
i ciężkich oddechów. I my powinniśmy być już na szlaku. Obok naszego namiotu przechodził w równym szeregu, który wydawał się być kolejką sięgającą na sam szczyt, zespół za zespołem. Składały się na każdy z nich po dwie lub trzy osoby związane liną. Każda z nich miała na głowie świecącą czołówkę. Wił się tak po lodowcu ten świecący wąż, omijając szczeliny, a my wtopiliśmy się w niego jak jeszcze jedno świecące ogniwo. Po mniej więcej trzech godzinach tuptania miałam już dosyć. Wydawało mi się, że to kres moich możliwości. Żałowałam, że przed wyruszeniem na wyprawę nie spisałam testamentu, tak jak druga kobieta
i ciężkich oddechów. I my powinniśmy być już na szlaku. Obok naszego namiotu przechodził w równym szeregu, który wydawał się być kolejką sięgającą na sam szczyt, zespół za zespołem. Składały się na każdy z nich po dwie lub trzy osoby związane liną. Każda z nich miała na głowie świecącą czołówkę. Wił się tak po lodowcu ten świecący wąż, omijając szczeliny, a my wtopiliśmy się w niego jak jeszcze jedno świecące ogniwo. Po mniej więcej trzech godzinach tuptania miałam już dosyć. Wydawało mi się, że to kres moich możliwości. Żałowałam, że przed wyruszeniem na wyprawę nie spisałam testamentu, tak jak druga kobieta
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego