Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
dyskrecję. Inna sprawa, że nie dało się inaczej. Były jak na patelni.
- Jezu... Nika, nie gap się. On naprawdę...
W udach miała watę, w łydkach ołów. Przed bieganiem nie brała nic do ust, ale i tak czuła, że lada moment zwymiotuje.
- Coś ci się... przywidziało.
Monice też zaczynało brakować tchu. Wraz z nadwyżkami tlenu uszły z jej organizmu zapasy niefrasobliwości. Może jeszcze się nie bała, ale była już blisko.
- Nie gadaj... Biegnij.
To ją musiało przekonać. Dorota nigdy nie poganiała. Biegły w ciszy, ścigane jedynie lękiem, szumem fal i mlaskaniem stóp o wilgotne podłoże. Wpadły do lasu całe i żywe. Przebiegły jeszcze
dyskrecję. Inna sprawa, że nie dało się inaczej. Były jak na patelni.<br>- Jezu... Nika, nie gap się. On naprawdę...<br>W udach miała watę, w łydkach ołów. Przed bieganiem nie brała nic do ust, ale i tak czuła, że lada moment zwymiotuje.<br>- Coś ci się... przywidziało.<br>Monice też zaczynało brakować tchu. Wraz z nadwyżkami tlenu uszły z jej organizmu zapasy niefrasobliwości. Może jeszcze się nie bała, ale była już blisko.<br>- Nie gadaj... Biegnij.<br>To ją musiało przekonać. Dorota nigdy nie poganiała. Biegły w ciszy, ścigane jedynie lękiem, szumem fal i mlaskaniem stóp o wilgotne podłoże. Wpadły do lasu całe i żywe. Przebiegły jeszcze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego