Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
płytą jakiegoś grobowca. Oczy, dwa szkliste stawy, przymglone tajemnym jakimś urokiem. Właśnie między tymi oczami a błękitnym grzbietem nosa wibrowały nieuchwytne promienie, kolorowy cień snuł się w oczodołach, coś emanowało z tych oczu i czyniło wrażenie piękna i niesamowitości. Chory leżał na wznak. Nozdrza jego poruszały się lekko przy oddechu. Wychudłe ręce gładziły kołdrę. Temperatura .spadła i wskazywała osłabienie.
W takim stanie zastał Lucjana lekarz, ów mały czarny Żydek, który odwiedził go po krwotoku: Zdjął palto i popatrzył na chorego swymi żywymi oczami. Usiadł na brzegu łóżka, lewą ręką uchwycił puls, prawą oparł o kolano. Na zegarek nie patrzał. Po chwili
płytą jakiegoś grobowca. &lt;page nr=275&gt; Oczy, dwa szkliste stawy, przymglone tajemnym jakimś urokiem. Właśnie między tymi oczami a błękitnym grzbietem nosa wibrowały nieuchwytne promienie, kolorowy cień snuł się w oczodołach, coś emanowało z tych oczu i czyniło wrażenie piękna i niesamowitości. Chory leżał na wznak. Nozdrza jego poruszały się lekko przy oddechu. Wychudłe ręce gładziły kołdrę. Temperatura .spadła i wskazywała osłabienie.<br>W takim stanie zastał Lucjana lekarz, ów mały czarny Żydek, który odwiedził go po krwotoku: Zdjął palto i popatrzył na chorego swymi żywymi oczami. Usiadł na brzegu łóżka, lewą ręką uchwycił puls, prawą oparł o kolano. Na zegarek nie patrzał. Po chwili
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego