Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
dnem do góry. Podsmarowany jajkami, "wykrapiam" się na plecy przy pierwszym przechyle, mieszając się z kurtką, jajkami, rybami i zalewającą kajutę wodą. Kurtka była ostatnią suchą rzeczą, jakiej używałem. Sardynki przewidzianym śniadaniem. Wywalam wszystko za burtę, a potem z puszką w ręku łowię latające pomiędzy nogami stolika żółtka w oliwie. Wykręcam spodnie, owijam rękę, posmarowawszy jakąś maścią, i zaczynam bój z kuchenką od nowa.
Często myślę, jak radzili sobie inni. Mam relacje z pierwszej ręki od Klausa Hehnera, poznanego przed laty w Niemczech. Zamiast jak Bóg i mapy pilotowe nakazują, Klausiu porwał się (1969 roku), by żeglować do Japonii północną trasą
dnem do góry. Podsmarowany jajkami, "wykrapiam" się na plecy przy pierwszym przechyle, mieszając się z kurtką, jajkami, rybami i zalewającą kajutę wodą. Kurtka była ostatnią suchą rzeczą, jakiej używałem. Sardynki przewidzianym śniadaniem. Wywalam wszystko za burtę, a potem z puszką w ręku łowię latające pomiędzy nogami stolika żółtka w oliwie. Wykręcam spodnie, owijam rękę, posmarowawszy jakąś maścią, i zaczynam bój z kuchenką od nowa.<br> Często myślę, jak radzili sobie inni. Mam relacje z pierwszej ręki od Klausa Hehnera, poznanego przed laty w Niemczech. Zamiast jak Bóg i mapy pilotowe nakazują, Klausiu porwał się (1969 roku), by żeglować do Japonii północną trasą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego