dnem do góry. Podsmarowany jajkami, "wykrapiam" się na plecy przy pierwszym przechyle, mieszając się z kurtką, jajkami, rybami i zalewającą kajutę wodą. Kurtka była ostatnią suchą rzeczą, jakiej używałem. Sardynki przewidzianym śniadaniem. Wywalam wszystko za burtę, a potem z puszką w ręku łowię latające pomiędzy nogami stolika żółtka w oliwie. Wykręcam spodnie, owijam rękę, posmarowawszy jakąś maścią, i zaczynam bój z kuchenką od nowa.<br> Często myślę, jak radzili sobie inni. Mam relacje z pierwszej ręki od Klausa Hehnera, poznanego przed laty w Niemczech. Zamiast jak Bóg i mapy pilotowe nakazują, Klausiu porwał się (1969 roku), by żeglować do Japonii północną trasą