cudem. Ostatnio do dynowskich szperaczy dotarła wiadomość, że nie będą mieli już wstępu na miejskie wysypisko. - Ktoś nie zdaje sobie sprawy z tego, co robi. Owszem, niektórym z nas proponowano segregowanie ze śmieci złomu na umowę-zlecenie. Zatrudnią może ze dwie osoby, a tu na wysypisku jest nas nieraz dwudziestu. Z czego będziemy żyć - mówią. - Dla nas jest to jedyne źródło utrzymania. Pewno chcą, abyśmy zamiast na wysypisko, zaczęli chodzić do urzędu. Nikt, kto siedzi w urzędzie na stołku, nie wie, co znaczy taka praca - dodają. <br>Szperacze nie wiedzą, co będzie dalej, w chwili zamknięcia dla nich wysypiska stracą jedyny dochód. Co