miarę mego dorastania. W połowie lat trzydziestych, bez nadziei na jakiekolwiek teatralne engagement, w obliczu całkowitego bezrobocia, Jana wyjechała do Paryża, by objąć tam skromną posadkę urzędniczki w polskim konsulacie. Uroda, która nie pomogła jej w karierze teatralnej, znacznie szybciej przerwała jej karierę urzędniczą, tyle że w sposób zgoła odmienny. Zakochał się w niej młodszy od przedmiotu swych uczuć, syn holenderskiego milionera. Zakochał się do utraty zmysłów, czyli postanowił się ożenić z piękną, choć już nie pierwszej młodości, urzędniczką konsulatu. Ojciec-milioner, na wieść o "szaleństwie" syna, zagroził mu wydziedziczeniem. Ale to, co się wtedy nazywało "apopleksją", pokrzyżowało jego plany. Osierocony