Typ tekstu: Prasa
Tytuł: CKM
Nr: 5
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
gęstwinie gałęzi i krzaków. I nagle... Jest! Jakieś trzydzieści stóp od nas. Szokujący jest kontrast potężnej sylwetki i tej plątaniny pnączy, czerwonego pyłu i cieni obumarłych traw. Bez pudła - przed nami stoi najprawdziwszy słoń, leniwie wachlujący się uszami. Spokojnie schyla łeb i zaczyna orać ziemię kłami. Wie, że tu jesteśmy. Zamieramy w odkrytym Land Cruiserze, ze sztucerami w dłoniach, z AK-47 na ramieniu. Nawet tak uzbrojeni, mamy lekkiego pietra. "Tak właśnie zachowuje się słoń tuż przed atakiem"- szepcze mi do ucha jeden z zawodowych łowców. Szczęśliwie dla słonia, kły nie spełniają wymogów stawianych przez Amerykanina. Edowi zależy na kłach sześćdziesięciofuntowych
gęstwinie gałęzi i krzaków. I nagle... Jest! Jakieś trzydzieści stóp od nas. Szokujący jest kontrast potężnej sylwetki i tej plątaniny pnączy, czerwonego pyłu i cieni obumarłych traw. Bez pudła - przed nami stoi najprawdziwszy słoń, leniwie wachlujący się uszami. Spokojnie schyla łeb i zaczyna orać ziemię kłami. Wie, że tu jesteśmy. Zamieramy w odkrytym Land Cruiserze, ze sztucerami w dłoniach, z AK-47 na ramieniu. Nawet tak uzbrojeni, mamy lekkiego pietra. "Tak właśnie zachowuje się słoń tuż przed atakiem"- szepcze mi do ucha jeden z zawodowych łowców. Szczęśliwie dla słonia, kły nie spełniają wymogów stawianych przez Amerykanina. Edowi zależy na kłach sześćdziesięciofuntowych
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego