wykonuje w powietrzu pantomimiczny gest ręką, który oznacza, że mam zachować milczenie. Wyprzedza mnie o parę kroków, widzę jego tłustawą pupę, potem zwalnia, daje się dogonić. Pachnie intensywnie waniliowymi perfumami. Sale, przez które przechodzimy, są wąskie i bardzo wysokie, obłożone banalnymi olbrzymimi obrazami i w zasadzie nie wiadomo, czemu służą. Zapada już ciepły wieczór. Przez wielkie okna widzę strzelające w powietrze cyprysy. <br>- Ojciec Święty jest zmęczony - instruuje mnie sekretarz - proszę więc mówić zwięźle i nie liczyć na długie posłuchanie. Poza tym Jego Świątobliwości sprawia duży kłopot mówienie, więc...<br>- Dobrze, będę mówił krótko - ucinam pewnie wbrew protokołowi.<br>- Proszę tu usiąść i czekać