Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
ostatniej chwili.
- Dobry Boże, nie chciałam, przepraszam - szepnęła i poczerwieniała. W oczach przelotny zielony czy błękitny błysk.
Stefa nie potrafiła ukryć irytacji, jak tak można, zacisnęła zęby, za Różą nigdy nie przepadała. Coś się popsuło, zrozumieli.
Konstanty wrócił z dworu, chłodny od nocnego powietrza, obchodził sad i był u kóz. - Zapowiada się piękna noc, tyle gwiazd, wiatr ustał.
- To bardzo dobrze, bo musimy iść, pora na nas - rzekł Jassmont.
- Naprawdę już musicie, nie możecie jeszcze chwilę zostać, pośpiewamy kolędy, wypijemy po kieliszku... - poprosił Konstanty, spojrzał wyczekująco na siostrę. Stefa udała, że coś poprawia na stole.
- Nie, Kostek, już musimy, wystarczy, było bardzo
ostatniej chwili.<br>- Dobry Boże, nie chciałam, przepraszam - szepnęła i poczerwieniała. W oczach przelotny zielony czy błękitny błysk.<br>Stefa nie potrafiła ukryć irytacji, jak tak można, zacisnęła zęby, za Różą nigdy nie przepadała. Coś się popsuło, zrozumieli.<br>Konstanty wrócił z dworu, chłodny od nocnego powietrza, obchodził sad i był u kóz. - Zapowiada się piękna noc, tyle gwiazd, wiatr ustał.<br>- To bardzo dobrze, bo musimy iść, pora na nas - rzekł Jassmont.<br>- Naprawdę już musicie, nie możecie jeszcze chwilę zostać, pośpiewamy kolędy, wypijemy po kieliszku... - poprosił Konstanty, spojrzał wyczekująco na siostrę. Stefa udała, że coś poprawia na stole.<br>- Nie, Kostek, już musimy, wystarczy, było bardzo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego