skoczył z pleców brata, pierożki momentalnie zostały rozmieszczone po kieszeniach i cała trójka z wielkim pośpiechem ulotniła się z podwórka. Snadź jakieś niebezpieczeństwo zjawiło się na horyzoncie, choć ojciec i Henrysia nic nie dostrzegali niepokojącego. <br>Potem zjedli pośpiesznie śniadanie, rzewnie wspominając pierożki, i poszli na rynek, by się przypatrzyć uroczystości. Zaraz na wstępie natknęli się na hotelarza. Szedł, prowadząc pod rękę swoją ustrojoną żonę, a przed nimi kroczyło troje, dobrze znanych Henrysi, dzieci z minami niewiniątek.<br>Hotelarz widocznie miał serce otwarte dla wszystkich, zarówno jak i drzwi swego hotelu, bo zaraz serdecznie zaproponował swoim gościom opiekę. <br>- My mamy dobre miejsca na