rozmaite przejawy i konsekwencje, ale <hi>środkami filozoficznymi</hi> nie można go rozwiązać. Każde rozwiązanie wymagałoby wyjścia poza teren tak rozumianej filozofii, byłoby w gruncie rzeczy przekształceniem jednej z opcji zakładu Pascala w "pari-pris". Któryś z Panów powiadał, że tekst jest a-dialogiczny, że toczą się w nim jakby dwa monologi. Zgoda tak jest, ale przecież innym on być nie może, skoro dialog zakłada przynajmniej consensus co do akceptowanych środków dowodowych, a tego consensusu właśnie brak. Wbrew temu, co mówi Roman Zimand, nie sądzę, by był to "chwyt" literacki, mający udobitnić dramatyczność sytuacji. Rozumiem to jako konsekwencje <page nr=20> zajmowanego stanowiska.<br> Ks. Salij przywołał