Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
nos pod adresem obu symboli. Szedł i myślał, że oba gesty były i będą mu obce, zarówno publiczne manifestowanie nonkonformizmu, jak i liryzm wstydliwych bukietów. "To moja ostrożność. Ostrożność? To letniość, umiarkowanie... obojętność".
Uśmiechnął się do crescendo zakończonego sądem.
Tym razem proboszcz czekał. Widocznie nie musiał pędzić z kapłańską posługą. Zupa była znowu pomidorowa, a na drugie znowu sztuka mięsa, tyle że w cebulowym sosie. Stawia talerze Gerta i:
- Ja przepraszam, że znowu to samo, ale... ksiądz proboszcz wie, o kogo chodzi, że trzeba było pomóc... - I ani słowa więcej.
Potem naleśniki, przyrumienione, zwinięte misternie. Hans nie kryje swej przyjemności. I
nos pod adresem obu symboli. Szedł i myślał, że oba gesty były i będą mu obce, zarówno publiczne manifestowanie nonkonformizmu, jak i liryzm wstydliwych bukietów. "To moja ostrożność. Ostrożność? To letniość, umiarkowanie... obojętność". <br>Uśmiechnął się do crescendo zakończonego sądem. <br>Tym razem proboszcz czekał. Widocznie nie musiał pędzić z kapłańską posługą. Zupa była znowu pomidorowa, a na drugie znowu sztuka mięsa, tyle że w cebulowym sosie. Stawia talerze Gerta i: <br>- Ja przepraszam, że znowu to samo, ale... ksiądz proboszcz wie, o kogo chodzi, że trzeba było pomóc... - I ani słowa więcej. <br>Potem naleśniki, przyrumienione, zwinięte misternie. Hans nie kryje swej przyjemności. I
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego