się.<br>Olbrzymie białe brody na wietrze im łopocą,<br>a z piersi się dobywa stłumiony cichy gęg.<br><br>Cóż ich tak do mnie pędzi? Czy może zdrożna chuć?<br>Ach, nie, to anarchiści, co spisek idą knuć!<br>Obalić pragną reżym, a potem państwo znieść<br>i w swoje białe brody mordercze bomby wpleść.<br><br>Amorek, ach, Amorek'' - staruszków gęga dwóch -<br>Ach, upadłby bez ciebie groźny anarcho-ruch!''<br>Wychodzę wnet na miasto, szeleści sukni ryps,<br>pod suknią zaś szeleści ukryty zmyślnie gryps.<br><br>Spotkanie tajne w Snobie'' z Gęgaczy grupą mam,<br>lecz depczą mi po piętach agenci cisi dwaj.<br>Więc poczekajcie chwilę, agentów zaraz zmylę<br>i wyprowadzę w