tak naprawdę decydował o obsadzie chóru, występach, egzaminach, naborze nowych. I bywał w naszym domu. Dopiero później zestawiłem ze sobą te dwa fakty. To, że gościł w naszym domu i był obecny na moim przesłuchaniu w szkole muzycznej. Choć nie należał do kółka myśliwskiego, do którego zaliczali się prawie wszyscy adwokaci i prokuratorzy odwiedzający ojca, i nie uczestniczył w polowaniach, zawsze zajmował w naszym domu honorowe miejsce.<br>Gawryłowicz często brał mnie na kolana. Nie on jeden, rzecz jasna. Podczas tych towarzyskich zasiedzeń byłem przekazywany z rąk do rąk, z kolana na kolano, ojciec nie mógł się mną nacieszyć przed innymi, byłem