Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
rozciągały dawne ogródki trędowatych. Cały stok był takimi ogródkami kiedyś pocięty, wielkie tarasy w kształcie półek piętrzyły się tu jedne nad drugimi. Dziś część ich się rozmyła, reszta zarosła. Ale zdarzały się jeszcze miejsca nie naruszone. Ostrożnie, żeby się nie pokłuć czy nie poplamić ubrań, rozsuwaliśmy gałązki zdziczałych malin czy agrestu i wyciągaliśmy się na takim ocalonym tarasie jak na szerokiej ławce.
- Jak tutaj ślicznie - powtarzał ksiądz.
- Prześlicznie - wtórowałem mu jak wierne echo.
- Ale w San Sisto! - zaczynał on wtedy. - W San Sisto powietrze jest sto razy czystsze. Widoki przez to jak przez silne szkła optyczne. Mówię panu: kryształ.
Od tego
rozciągały dawne ogródki trędowatych. Cały stok był takimi ogródkami kiedyś pocięty, wielkie tarasy w kształcie półek piętrzyły się tu jedne &lt;page nr=172&gt; nad drugimi. Dziś część ich się rozmyła, reszta zarosła. Ale zdarzały się jeszcze miejsca nie naruszone. Ostrożnie, żeby się nie pokłuć czy nie poplamić ubrań, rozsuwaliśmy gałązki zdziczałych malin czy agrestu i wyciągaliśmy się na takim ocalonym tarasie jak na szerokiej ławce.<br>- Jak tutaj ślicznie - powtarzał ksiądz.<br>- Prześlicznie - wtórowałem mu jak wierne echo.<br>- Ale w San Sisto! - zaczynał on wtedy. - W San Sisto powietrze jest sto razy czystsze. Widoki przez to jak przez silne szkła optyczne. Mówię panu: kryształ.<br>Od tego
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego