dojrzewa tak biało, jakby gruźlica zwapniała mu nerwy.<br><br>A więc poszedłem.<br>Odrzuciłem ciała<br>Krzyczące miłość, a wtulone w słabość -<br>Ostatnie bunty pozostały w szafach, w piecu skomlenia,<br>nadzieje w pościeli.<br><br>Zimne agresty,<br>Krzaki całowania,<br>Ostrożnych pieszczot grudniowe rośliny,<br>Światło księżyca niech ogrzewa mądrość, skoro ta świeca na słońcu<br>topnieje.<br><br>Zimne agresty,<br>Cienkie rzeźby zgody,<br>Pułapki wieczne, bo gęste w uporze,<br>Trwać niech oznacza: wyplątywać palce - długie<br>i liczne jak metresy włosy.</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>POSŁAŃCY</><br>Gdzie są posłańcy moi promieniści<br>Ten lewy - z bielmem<br>Tamten prawy - z lampą<br>Ciężką od brązu?<br><br>Przez jakie ogrody<br>Biegną -<br>Języki wywiesiwszy złote?<br><br>Wołam<br>Skurczony<br>Czoło toczę w palcach