ostatnio zbyt wiele serdeczności, <br>lecz nie wiadomo dlaczego oschłość Jana nie raziła <br>mnie nigdy. Nie przeżywałam w stosunku do niego owych <br>niepewności, lęków, uniesień i rozczarowań, <br>jakie miałam w stosunku do wszystkich innych ludzi. Żyło <br>we mnie mocne i niezachwiane przekonanie, że Jan jest właśnie <br>taki, jaki powinien być, i ani o włos inny.<br><br>Teraz więc starałam się być ciągle w pobliżu <br>Jana. Towarzyszyłam mu nieodstępnie z pokoju do <br>pokoju, przy każdej jego pracy. Jan nie odnosił się do <br>tego ani ze zdziwieniem, ani z radością, ani z niechęcią. <br>Zachowywał się tak, jakby to było rzeczą zupełnie <br>naturalną i zwykłą, że obawiam się