Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
Dobrze mu było, bo miał dach nad głową i mógł się przespać w ciepłym łóżku.
Początkowo każdy pociąg witali machaniem rąk i chwytali tobołki, później patrzyli z gniewem na mknące w pędzie wagony i posyłali za nimi paskudne słowa. Przeważnie szły transporty towarowe, nocą przelatywał oświetlony pasażerski. Pędziły nie zwalniając ani trochę. Wyglądało na to, że na stepowej stacyjce żaden pociąg nigdy się nie zatrzymał. Koczujący klęli w żywy kamień. Zasnuty szarugą krajobraz, wszystko kisło i kisło. Nie było gdzie wysuszyć przemokłego ubrania ani ogrzać się trochę.

Dróżnik nie wpuszczał za próg. "Jednemu pozwolę, to każdy zechce - mówił. - A was tu tyle
Dobrze mu było, bo miał dach nad głową i mógł się przespać w ciepłym łóżku.<br>Początkowo każdy pociąg witali machaniem rąk i chwytali tobołki, później patrzyli z gniewem na mknące w pędzie wagony i posyłali za nimi paskudne słowa. Przeważnie szły transporty towarowe, nocą przelatywał oświetlony pasażerski. Pędziły nie zwalniając ani trochę. Wyglądało na to, że na stepowej stacyjce żaden pociąg nigdy się nie zatrzymał. Koczujący klęli w żywy kamień. Zasnuty szarugą krajobraz, wszystko kisło i kisło. Nie było gdzie wysuszyć przemokłego ubrania ani ogrzać się trochę.<br><br>Dróżnik nie wpuszczał za próg. "Jednemu pozwolę, to każdy zechce - mówił. - A was tu tyle
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego