Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
wuj wspomniał, że Brazylijczycy już wracają. Więc co, przenosić pana na jedną noc? Czy jak?
Ja: - Ależ oczywiście, że nie warto. Pokoik jest bardzo miły. A że mało z niego korzystam, to naturalne. Jakiż ze mnie byłby turysta, gdybym w domu siedział!
Maliński:
- Cały dzień na nogach, a widzę, że apetyt nie dopisuje! Chyba panu nie smakuje?
- Skądże znowu! - żachnąłem się. - Za dużo chodziłem. Zmęczyłem się.
Ale prawda była po stronie Malińskiego. Świadczył o tym brzeg mego talerza, na który pozsuwałem rzeczywiście nieapetyczne ślimaczki, dodane na okrasę do makaronu, omalże przez to dla mnie niejadalnego.
Na to Kozicka znowu oschle i
wuj wspomniał, że Brazylijczycy już wracają. Więc co, przenosić pana na jedną noc? Czy jak?<br>Ja: - Ależ oczywiście, że nie warto. Pokoik jest bardzo miły. A że mało z niego korzystam, to naturalne. Jakiż ze mnie byłby turysta, gdybym w domu siedział!<br>Maliński:<br>- Cały dzień na nogach, a widzę, że apetyt nie dopisuje! Chyba panu nie smakuje?<br>- Skądże znowu! - żachnąłem się. - Za dużo chodziłem. Zmęczyłem się. <br>Ale prawda była po stronie Malińskiego. Świadczył o tym brzeg mego talerza, na który pozsuwałem rzeczywiście nieapetyczne ślimaczki, dodane na okrasę do makaronu, omalże przez to dla mnie niejadalnego.<br>Na to Kozicka znowu oschle i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego