kuchni matka.<br>- Niech mama mnie tak nie nazywa!<br>"Zyguś, Zyguś!" Zygmunt nawet ksywy nie miał, bo wszyscy myśleli, że jego imię to właśnie ksywa. "Trzeba być sadystą, żeby tak nazwać rodzonego syna" - zauważył, wychodząc z łazienki.<br>Śniadanie zjedli w milczeniu. Zygmunt prawie rzucił się na jedzenie. Fantazmatyczne przejścia nie odbierają apetytu. Wprost przeciwnie, Zygmunt czuł głód przemożny. Dawno nie jadł takiego śniadanka. Zamiast zwyczajowego papierosa i kawy z czopem - jajeczko na miękko, szyneczka, plastry żółtego sera z wielkimi dziurami, chrupiąca bułeczka posmarowana barokowo masełkiem, rzodkieweczki posolone leciuchno, dwa rubensowskie pomidory. I kakałko do tego - gorące, z cukrem. Czasami żałował, że wyprowadził