który wszelako nie chłodny był, ale rozgrzewał, a pola przykrywszy, wnet zmienił się w cudną winnicę, która zielone liście wypuściwszy już w lutym, miesiąca następnego owoc wydała nadzwyczajnej piękności, winem płynący nader pachnącym i słodkim, ale ciężkim i lepkim jako krew. Przestraszywszy się onego owocu, włościanie zapytywali mnie jako biskupa azali jest to wino zdatne do picia. Skosztowawszy z kielicha, popadłem w jakieś cudne omdlenie, w którym ukazała mi się słynąca cudami Wiktoria i rzekła: Oto przed tobą kielich Sagnum Sanctisimum Domini Nostri. Pożywaj w pokoju!<br>Nie chcąc początkowo z wielkiej nieśmiałości spożywać Krwi Najświętszej jak jakiego napoju codziennego, uprosili mnie