od zegara. Żarówka rzucała stożek światła, ograniczony metalowym rondkiem pod sufitem. Żółty blask oblewał lśniącą głowę babci, z nitką przedziałka idącego przez czarne włosy i kończącego się na szerokiej, mocnej wypukłości czoła. Czarne krechy brwi łączyły się z cienistymi dolinkami oczodołów, a dwa jednakowe cienie, podkreślające kości policzków, rysowały kształt babcinej czaszki.<br>- Nie umiem sobie z tym poradzić - wyrwało się Aurelii.<br>Babcia przegryzła nitkę dużymi, mocnymi zębami.<br>- Z czym, dziecko? - spytała, spoglądając sponad szkieł.<br>- Ze śmiercią. Z tym, że naprawdę wszyscy musimy umrzeć.<br>- Ano pewnie, że musimy - spokojnie odpowiedziała babcia. - Podaj no mi ten biały kordonek. - Spojrzała bystro na wnuczkę i