zimą z trzydziestego dziewiątego na czterdziesty rok...<br>Spokojnie nie mogę myśleć, że ja mógłbym, tak jak on teraz...<br>A niewiele brakowało... Zaraz, więc po kolei...<br><tit>Część trzecia</><br>XXIX<br>Z początkiem miesiąca czerwca Rodak zaprosił do siebie stolarza Fijałkowskiego i maszynistę Żelazowskiego.<br>- Proszę, przyjdźcie, są poważne sprawy do załatwienia. Nie potrzeba bać się... - wtrącił, spostrzegłszy na ruchliwej, maleńkiej twarzy Fijałkowskiego wyraz niepokoju czy troski. - Sprawy, o których porozmawiamy, nie śmierdzą, a załatwić je, czy tak, czy tak, musimy. Trzeba się śpieszyć, Rosjanie idą szybko.<br>- Czy możesz nam powiedzieć teraz, w dwu słowach... pytał Fijałkowski, któremu wszelka niepewność przynosiła zgryzotę.<br>Rodak nie chciał wyjaśniać