usta swą przewagę. I znowu cisza, nie dłużej niż kilkanaście sekund. <br>Hans czuje, że jest po stronie mężczyzny. Łowi uchem wybuchy słów, ale rękę trzyma na podbrzuszu. Słyszy, że głosy powracają, przytłumione. Już nie krzyk, ale prośba kobieca, roztrzęsiona w jęk, w jęk, w jęęęk. <br>Obsunie Hans zamek błyskawiczny. Rozgorączkowany bachor na świat Boży! Ręka docenta obejmie głowę rozpaloną. Sam na sam z nią w garści, w tym gąszczu. Słyszy, jak o czoło uderza fala krwi poderwanej tamtym krzykiem i jękiem. Teraz widzi pod powiekami tamtą z bunkra, co mu ją gwałciciel odstępuje, jeszcze ociekającą pierwszą wiosną. Widzi twarz nauczycielki tuż