Niekiedy zgoda organizacji kupieckiej na lokalizację nowego obiektu, niekoniecznie handlowego, jest okazją do wyłudzenia od inwestora haraczu liczonego w setkach tysięcy, a niekiedy milionach złotych.</><br><br>Na początku lat 90. na obrzeżach, a także w centrach dużych polskich miast, zwłaszcza w Warszawie, Poznaniu, Trójmieście, zaczęły powstawać hipermarkety z blachy, przypominające wielkie baraki. Tak wyglądały pierwsze obiekty sieci Auchan, Hit, Géant czy Leclerc. Zagranicznym inwestorom zależało tylko na osiągnięciu szybkiego zysku. Inwestycje w wielkie sklepy samoobsługowe istotnie zaczęły się zwracać już po kilku miesiącach. - To było rzeczywiste zagrożenie nie tylko dla kupców, ale także dla architektury miast - mówi Jan Rutkiewicz, niegdyś burmistrz dzielnicy