było na pójście do szynku, parający się od dziecka kuciem w granicie nagrobków, figurek świętych, postaci mieszczan zasłużonych wielce, nie chcąc urazić żadnej z intencji rajców tyczącej się sposobu uśmiercania czarnego barana, wykuł go z litej skały, pomalował na czarno i nocą, razem z synami, przyniósł na rynek.<br> - Ale przecież baran beczał, próbował bóść, urwać się z powroza.<br> - E, tam, beczał.<br> Czego to ludzie nie zobaczą, kiedy czekają na rozlanie krwi niewinnej, chociażby to była tylko krew czarnego barana.<br> - I co my teraz zrobimy? - szepnął burmistrz stojący przy wyciosanym z kamienia baranie.<br> - A co mamy zrobić? - odrzekli rajcowie - w miasteczku nie