szpitalnym.<br>Spod rękawów szlafroka widać te same ozdoby, co u inżyniera Żegoty - dwie szerokie białe bransolety ze świeżych bandaży.<br>Przy niej rodzice: elegancki, pobladły z niemej złośc i pięćdziesięciolatek i spłakane, czterdziestoletnie matczyne nieszczęście.<br>Elena z Małgorzatą znajdują wolny stolik. Czekają.<br>Czekają coraz niecierpliwiej. Czwarta, siódma, jedenasta minuta.<br>"Wiedźma" zaczyna bębnić palcami o stolik, Małgorzata zagryza wargi.<br>Spodziewając się, że wizyta potrwa dość długo, oddały płaszcze portierowi.<br>Przyglądam się im nie bez podziwu: różne wiekiem, stylem, urodą.<br><gap reason="sampling"><br>Przemilcza więc tę prawdę, że postanowił przyśpieszyć kurację właśnie z litości.<br>Pacjent milczał na pozór spokojnie. Ale od pierwszego dnia cierpiał. I to w