Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
jak za dawnych czasów.
Więc kiedy Helena chciała mi podać do wypicia, do ust, kubeczek z
herbatą, powiedziałem, że dzięki, nie trzeba.
I złapałem go sam.
Przez chwilę było dobrze, doniosłem do warg kubeczek od termosu, lecz zanim
upiłem, ocknął się ten diabelski paroksyzm, gwałtowny
skręt nadgarstka skompromitował mnie z bezczelną złośliwością.
Ochlapałem się gorącą herbatą!
Helena odskoczyła ode mnie, lecz za późno, bo opryskałem jej
wiosenną sukienkę.
A moja kurczowo zaciśnięta ręka wciąż się trzęsła, dopóki Helena
nie pochwyciła mi kubka z dłoni.
Coś fatalnego.
Musiało to zrobić okropne wrażenie, ale moja żona nic nie
powiedziała.
Raptem spostrzegłem, jaka jest
jak za dawnych czasów.<br> Więc kiedy Helena chciała mi podać do wypicia, do ust, kubeczek z<br>herbatą, powiedziałem, że dzięki, nie trzeba.<br> I złapałem go sam.<br> Przez chwilę było dobrze, doniosłem do warg kubeczek od termosu, lecz zanim <br>upiłem, ocknął się ten diabelski paroksyzm, gwałtowny<br>skręt nadgarstka skompromitował mnie z bezczelną złośliwością.<br> Ochlapałem się gorącą herbatą!<br> Helena odskoczyła ode mnie, lecz za późno, bo opryskałem jej<br>wiosenną sukienkę.<br> A moja kurczowo zaciśnięta ręka wciąż się trzęsła, dopóki Helena<br>nie pochwyciła mi kubka z dłoni.<br> Coś fatalnego.<br> Musiało to zrobić okropne wrażenie, ale moja żona nic nie<br>powiedziała.<br> Raptem spostrzegłem, jaka jest
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego