mówiła Gawlikowa, przerywając struganie ziemniaków. Lubiła je obierać przed kuchnią. Rozsiadała się na ławce, ustawiała wiadro i koszyk, aby, jak mawiała, popatrzeć na Boży świat. - On ci ta muchy nie skrzywdzi, Socha. Idź, Irenka, nie bojaj się, to ci pszczółki pokaże.<br> Mała wolała jednak nie ryzykować. Przy Gawlikowej czuła się bezpieczna. Staruszka rada była zresztą z obecności dziecka. Całe dnie pędziła właściwie w samotności, wykonując wszystkie kuchenne prace. Skarżyła się na to Surmie, upominała o przysłanie dziewuchy do pomocy.<br> - Jakże tak, starego człowieka do tylej roboty gnać.<br> Surma zdenerwował się i polecił żonie oraz córce pomagać kucharce. To jednak oburzyło Gawlikową