Roman Opałka czekał w kawiarni Bristol na narzeczoną. Miał 34 lata, był malarzem, projektantem, grafikiem. Wygrywał wszystkie konkursy, w których startował. Miał wolną chwilę, zaczął więc dokonywać bilansu tego, co w życiu osiągnął. Odkrył, że sukcesy przychodzą mu zbyt łatwo i że czegoś w tym wszystkim brak. Na serwetce zupełnie bezwiednie zapisał szeregi liczb. Wtedy postanowił, że przyszłe obrazy zapełni liczbami, odliczanymi w prostym postępie arytmetycznym, od zera aż do własnej śmierci.</><br>Wszyscy byli przekonani, że spotka go klęska. Wyzwalając się z ograniczeń własnej kariery, zamknął się przecież w jeszcze gorszej niewoli. Stał się zakładnikiem własnego pomysłu. Czy może być coś