tutaj właśnie, na ponurym podwórzu koszarowym, w szarej kolumnie rekruckiej formowanej do odmarszu - przypomniał sobie Kazimierz z przedziwną wyrazistaścią nadobny i życzliwy uśmiech, jakim panna (niegdyś...) Aniela odpowiadała na jego ukłony, ilekroć spotykał ją - najczęściej w dni niedzielne, jadącą z rodzicami do kościoła, w tamtych czasach, w Brodni...<br><page nr=188> A przypomniawszy, bezwiednie jakoś sięgnął do czapki i uniósł ją nad głową takim oto, jak zawsze w Brodni, tylko jakby wstydliwszym ruchem; gdyż właśnie dama przechodziła mimo, kilka kroków zaledwie od rekruckiej kolumny.<br>Ukłon, tak niespodziewany, nie uszedł uwagi pani Anieli. Zdumiał ją zapewne, bo aż przystanęła: blask pięknych oczu, dotknął na jedną