było coś takiego, że Polek instynktownie chciał się odezwać, lecz pomny poprzednich doświadczeń milczał jednak. Mężczyzna nasłuchiwał dłuższą chwilę, a później westchnął ciężko. Uczynił teraz ruch, jakby chciał ruszyć się i dokonać tego, co zamierzał, lecz pozostał w pół gestu, z rozwartymi ramionami, z jedną nogą wysuniętą do przodu. Słuchał bicia dzwonów: tego kościelnego i tego dalekiego z cerkwi. Kiedy umilkły kolejno, podszedł do klonu, spojrzał na jego gałęzie grube i skręcone boleśnie. Nagłym ruchem rozpiął marynarkę i począł wyciągać pasek z lufek spodni. Widać było, że pragnie wyprzedzić myśli, że śpieszy się nadmiernie, że rozdygotane palce nieposłuszne są jego woli