wiatrów. Pingwinów Adeli nie zapomni nikt kto raz je oglądał. Ledwie marynarze zdążą rzucić na ląd przybrzeżny kotwicę, na powitanie ludziom spieszą, kołysząc się na krótkich, mocnych łapkach biało-czarne skrzaty, mali gospodarze Wielkiego Lądu. Wzrost nieduży, zaledwie pół metra, waga około sześciu kilogramów. Pingwinki nie boją się ludzi podchodzą bliziutko, przyglądają wszystkiemu i pogęgują, jakby się nadziwić nie mogły tym nieznanym, śmiesznym stworzeniom, które jak one chodzą na dwóch nogach. Ciekawskie jakich mało. Zawsze w ruchu, wszędzie ich pełno. <br>Lądując latem 1959 r, na wschodnich wybrzeżach Antarktydy w niewielkiej odległości od obserwatorium radzieckiego, "Mirnyj", marzyłam, żeby zobaczyć słynną kolonię pingwinków