ludzi robactwem. Niech pani spojrzy, ono uwzniośla, wzmaga samym swoim odcieniem pogardę dla wszystkiego, co przyziemne i skalane słabością!<br><br>Schodząc następnego dnia na śniadanie, Chabot ujrzał w rozsłonecznionej jadalni nowych gości. Przy stole siedział wykwintny pan, tłumaczący coś szesnastoletniemu może chłopcu o złej, ściągniętej twarzy, obok mieszała kawę przeciętnej urody blondynka, na pierwszy rzut oka uosobienie skrupulatności i beznadziejnego spokoju, w rogu zaś rozsiadł się osobnik o fizjonomii ascety, z długimi do ramion siwymi włosami i takąż brodą sięgającą piersi.<br>- Patrz - szepnęła Bernardette - ten w fotelu bardzo przypomina rosyjskiego księdza.<br>- Ależ to Bohucieński, Zachariasz Bohucieński, kolega z Akademii! - wykrzyknął Chabot.<br>Wykwintny