współzawodnictwo narodów, z których każdy, nawet najmniejszy, jest potrzebny, bo razem są niby barwy tęczy - jak to roili polscy romantycy - musi przecie kiedyś wyjść poza fazę dzisiejszej parodii. Nie będzie więc nam poczytane za błąd, że umieliśmy czy też chcieliśmy umieć pisać tylko po polsku, węgiersku albo czesku, i niespodziewane bogactwa będą w każdej z tych literatur odnalezione.<br>Jeżeli wspomniałem o chłopcu, który w szkolnych zeszytach rysował mapy swoich fantastycznych krajów, to dlatego, że jesteśmy skłonni uważać "rzeczy ostateczne" za uroczyste i dostojne, za dziedzinę siwobrodych mędrców i proroków. Tymczasem spoza niejednej millenarycznej tęsknoty przeziera dziecinność. Pieśń niewinności i pieśń doświadczenia