Włóż - rozkazał Sosnowski.<br>Szczęsny włożył. Marynarka była za luźna. Rękawy za długie. - Głupstwo, Lubart ci to raz-dwa przerobi. Złoto spruje, znaku nie będzie... Wziąłbym za to najmniej dwieście złotych, a tobie oddaję za dwadzieścia. Bierz, chłopak, niech się dobrze nosi.<br>- Kiedy ja nie wiem - bronił się Szczęsny, oszołomiony oglądanym bogactwem - nie wiem, co pan za to chce.<br>- Nic nie chcę. Ja, braciszku, biorę i daję, jak mi się podoba. Weź, weź, nie dziękuj, może kiedyś przy sposobności... Po prostu wetknął mu to zawiniątko i wyprowadził na<br>ulicę. Jak zwykle gdzieś się śpieszył. Porozmawiają, gdy będzie wolniejszy...<br>Szczęsny domyślił się, że