przyznawał, i co zapewne ważniejsze, w jego książkach. Jednostka - a tylko ona Gombrowicza interesuje! - jest tam zawsze niepewna, osaczona, zagrożona, przydybana. Musi się bronić i ta "obrona" - zwykle bardzo wymyślna - stanowi zazwyczaj treść książki.<br>Ale czego bronić (w sobie)? I przed kim? Popatrzmy przynajmniej, jak to wygląda w Ferdydurke. Bohater boi się - i boi strasznie - że <q>"nic się nie stanie, nic się nie odmieni, nic nigdy nie nastąpi i cokolwiek by się przedsięwzięło, nie pocznie się nic a nic. Był to lęk nieistnienia, strach niebytu (...) krzyk biologiczny wszystkich komórek moich wobec wewnętrznego rozdarcia, rozproszenia i rozproszkowania (...) a co najważniejsza (...) coś, co