Tej nocy nie mogły się dostać do środka i zamarzły za oknem jak białe ptaki.<br> Wzdrygnął się, gdy podniósł żaluzje: jakby cała góra, pobliska Grappa, od kilku dni już w śniegu, zsunęła się z nieba i swoją gęstą czapą przykryła ogród. Nie widziało się ani góry, ani drzew, ani nawet boiska do gry w kule. Nie było niczego, na czym mógłby zatrzymać wzrok, więc albo oślepł od tej bieli, albo naprawdę niczego już wokół nie było...<br> W łazience złapał jeszcze trochę ciepłej wody z wieczoru, umył się z zadowoleniem, ogolił, włożył duży sweter i zszedł na dół krokiem pewnego siebie pana