kuchnia ze służbówką, brr... Więc przebiegam tamtędy w panice i tylko w dzień, kiedy u wylotu labiryntu zbawia mnie światło.<br>Teraz uchylone są drzwi do pokoju mamy, która odkłada książkę, odsuwa śniadaniową tacę i broni się przed pocałunkiem, wywijając dolną wargę, żeby mnie przestraszyć. To nic, to taka zabawa, bardziej boję się maminych ściągniętych brwi i pionowej zmarszczki na czole, i mroźnego tonu. Aby zażegnać burzę, zabawię się w śniadanie w moim pokoju, kopiąc ukradkiem nogę niskiego stolika. Potem bawimy się w spacer do parku, na lewo, za kioskiem ze słodyczami, o które nie wolno się napierać, chociaż są tam kolorowe lizaki